Dawno temu, Indianie z plemienia Seneka żyli w rytmie pół roku, latem chodząc na polowania i ciesząc się życiem, zimą spędzając więcej czasu w swoich długich domach, w wiosce okolonej murem z bali, chroniącym przez leśnym złem. Jednak w zimie trzeba było także polować – ludzie wyprawiali się na zwierzynę, jednak ostrożnie – nie tylko zwierz czekał na myśliwych, ale także mściwe duchy.
Pewnego dnia kobieta i jej mąż udali się z córką na polowanie. Wiedzieli, że mogą zapuścić się dalej, gdyż chatę w lesie miał uprzejmy i miły staruszek, który chętnie gościł łowców. Gdy dotarli na miejsce, pogoda się pogorszyła; mąż zawołał staruszka, jednak ten nie odpowiedział. Gdy weszli, by uchronić się przed zimnem, zobaczyli skrzynię, a w niej szkielet. Uznali, że staruszek zbudował sobie skrzynię, by w niej umrzeć.
Pogoda nadal była zła, więc zostali na noc. Kobietę obudziło mlaskanie i gdy spojrzała w stronę męża, ujrzała szkielet pijący krew z jego szyi.
Fortelem opuściła chatę, udając, że idzie z córką po wodę. Uciekając przez las, wielokrotnie myliła tropy przy pomocy drzew, które ubierała w swe szaty, spowalniając wampira. Gdy dotarła do wioski, mieszkańcy przepędzili demona.
Jednak to nie koniec. Trzeba było szkielet złego czarownika unieszkodliwić raz na zawsze. Udali się za dnia do chatki wampira i zamykając go szczelnie w jego skrzyni, podpalili ją. Domostwo zajęło się ogniem, a gdy wszyscy gratulowali sobie pozbycia się wampira, z chaty wyleciała sowa i zniknęła w lesie.
Odtąd Indianie Seneka nie umieszczają zmarłych w skrzyniach nad ziemią, ale zakopują ich w ziemi, aby nie powstali i nie przeszkadzali żywym.